To śmieszne uczucie,
które się pojawia kiedy widzimy po raz pierwszy zdumienie na twarzy
osoby, która nigdy by tego nie okazywała. Ten impuls wybuchnięcia
śmiechem, który tak trudno pokonać. To co jest nieuniknione....
nic takie nie jest.
Tafla wody pochłaniająca
całą broń lecącą prosto na niego,ściana falująca w powietrzu
wyglądająca na nie do zdobycia. Żadnego z dwojga ludzi nie
zdziwiło to niesamowite wytwórstwo jednak osoba dokonująca tego.
Wargi Gaary ułożyły się w jedno słowo.
-Sakura...-wypowiedział
bezgłośnie patrząc w jej zielone tęczówki pełne zmęczenia i
bólu. Stała, stała z całą swoją okazałością i wbijała swoje
tęczówki w lekko zdumioną Gekhaj.
Jasnowłosa posłała jej
jedno z swoich morderczych spojrzeń i uśmiechnęła się złośliwie.
Chwila skupienia różowowłosej na napastniczce sprawiła, że ta
jednym prostym choć silnym uderzeniem w taflę spowodowała, iż ta
rozprysła się w drobny mak. Następnie ponownie odwróciła się do
młodej Haruno i cisnęła w nią resztą broni, która jej
pozostała.
Zgrabne i giętkie ciało
dziewczyny omijało zwinnie ostrza lecące w jej stronę i nagle....
jedno z nich przecięło delikatną bladą skórę. Z rany poleciał
strumyk krwi, a sama Sakura poczuła ciepło uciekające z jej ciała,
które otaczało teraz jej wewnętrzną część ramienia. Tętnice
się skurczyły, poczuła się słabo. Za dużo już dzisiaj straciła
tej czerwonej mazi, która jest niezbędna do jakiegokolwiek
funkcjonowania, niczym tlen.
Poczuła mgłę na oczach
ale otrząsnęła się kiedy poczuła ból w żebrach i silne
uderzenie plecami o jakiś konar. Osunęła się na kolana.
-I co Gaara? Znowu
patrzysz jak kolejna osoba cierpi za ciebie?-Rozległ się śmiech.
Zielone tęczówki już wpół skryte powiekami odszukały w tym
wszystkim ciało mężczyzny, który próbował wstać, jednak nawet
stąd widziała jego ranę idącą przez całą szerokość
obojczyków. Wstał. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę
napastniczki, teraz można było dostrzec jego całą zakrwawioną
koszulę.
Sakura poczuła smak
miedzi w swoich ustach i nawet się nie spostrzegła kiedy ponownie
przelatywała przez całą długość polanki w stronę kolejnego
drzewa. Tym razem uderzenie było inne. Łagodniejsze? Poczuła czyiś
cichy jęk i przyspieszony oddech za sobą. Jak przez szum wodospadu
usłyszała trzask łamanych kości.
-Przepraszam.-wyszeptane
słowa przez Gaarę dopiero po chwili do niej trafiły.
-Dlaczego to zrobiłeś?
Ty kretynie!-krzyknęła na niego nagle budząc się z tego koszmaru.
Wstała gwałtownie może,
aż za bo zamroczyło ją delikatnie. Spojrzała na dźwigającego
się powoli młodego Kazekage. Stanął niepewnie, zachwiał się
delikatnie i szybkim ruchem ramion odepchnął dziewczynę brutalnie
w bok. Przewróciła się ale natychmiast wstała i ujrzała dwa
wbite głęboko ostrza w pień dębu.
Wyjęła je jednym ruchem
ręki i zwinnymi palcami posłała ją w stronę właścicielki.
-Sakura!- z oddali dobiegł
ją bardzo znany krzyk Naruto. Odwróciła twarz w jego stronę.
Biegł razem z Lee i
Kakashim. Nagle poczuła silny ból w okolicach szyi i serca. Coś co
ścisnęło jej wszystkie naczynia w jednej sekundzie, nerwy przy
mięśniach także zaczęły wariować. Upadła ponownie na kolana
oddychając ciężko i nie rytmicznie. Serce zastąpiła maszyna,
która w nienaturalny sposób łopotała w jej piersi. Przerażenie
rosło z sekundy na sekundę. Nie mogła opanować cichego krzyku.
Coś rozgrywało jej mięśnie na kawałki. Czuła kolejne ubytki w
krwi i kolejne ciepło płynu, który rozlewał się po jej
skórze.Nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Oczy zasłaniała
niezwykła ciemność.
Miliardy pytań bez
odpowiedzi. I dziesiątki razy więcej opcji rozwikłania zagadki.
Obrazy ostatnich wydarzeń przesuwały się przez wyobraźnię.
-Budzi się, zobacz
zmarszczyła nos.
-Naruto. To że ktoś
marszczy nos przez sen nie oznacza, że zaczyna się budzić.
Znajome, niewyraźne głosy
przywoływały dziewczynę do świata szarej rzeczywistości.
Uchyliła delikatnie powieki. Mały głosik w jej głowie prosił o
to, aby tego nie robiła. Z niechęcią przekonała samą siebie i
otworzyła oczy. Białe światło paliło w tęczówki. Po chwili
zaczynała rozpoznawać zarysy kształtów.
Twardy materac w niczym
nie przypominał tego, który czeka na nią w przytulnym domu,
nigdzie też nie ma śnieżnych zasłon, którymi najchętniej by
teraz odcięła się od reszty tego świata zasłaniając światła w
oknach. Nabiera sporą dawkę tlenu do płuc nie czując zapachu jej
ulubionych perfum. Powietrze teraz było przepełnione bardziej wonią
ziół z których najbardziej wybijały się mięta i rozmaryn. Całe
pomieszczenie ma w sobie aurę szpitalnego pokoju.
Kiedy w końcu wzrok
wyostrzył się dostatecznie zauważyła, że faktycznie znajduje się
w szpitalnej sali, a przy jej łóżku siedzi Hinata ściskająca
swoją małą dłonią nadgarstek różowowłosej. Zielone tęczówki
przebiegły do następnej osoby, którą okazał się nie kto iny jak
rozradowany na jej widok niebieskooki blondyn. Jego zatroskane oczy
błąkały się po jej twarzy.
-Gdzie....? To znaczy
co...? Nie inaczej....-mówiła słabym głosem próbując się
podnieść do pozycji siedzącej.
-Spokojnie.- powiedział
zupełnie nie znany jej głos. Powoli rozejrzała się po
pomieszczeniu napotykając w końcu obiekt z którego dochodził
słodki dźwięk. Była to jedna z jej koleżanek, z szpitala.
Rudowłosa kobieta ubrana w biały fartuch pielęgniarki.-A wy? Co
tutaj jeszcze robicie? Wasze piętnaście minut minęło już dawno.
-Ale czy nie możemy....
-Nie.-odpowiedziała
stanowczym głosem po czym uśmiechnęła się do nich.
Zielone tęczówki
obserwowały jak z splecionymi z sobą palcami Hinata delikatnie
obejmuje jej ciało, a blondyn składa muśnięcie warg na jej czole.
,,Słodkie'': przeszło jej przez głowę gdy patrzała na oddalająca
się razem parę.
-Do zobaczenia
Sakura-chan.
Ostatnie dźwięki
melodyjnego głosu znikły w oddali korytarza.
-Połóż się. Musisz
odpocząć.
Rudowłosa podeszła do
niej i poprawiła poduszkę za jej plecami. Różowe włosy ponownie
rozwiały się na bieli poduszki. Siostra wyszła, a przez poliki
Sakury zaczęły płynąc powoli łzy. Uśmiechnięta przymknęła
powieki spod których nadal wydostawały się zimne male kropelki.
Była w domu, w swojej Wiosce.
Kolejna butelka sake
zalśniła pustką. Przymrużonymi powiekami obserwował osobę,
która zaczęła iść w jego stronę. Zapach alkoholu roznosił się
po całym szpitalnym pomieszczeniu.
-Co ty najlepszego teraz
wyczyniasz?
do jego uszu dobiegł
piskliwy głos Temari. Siostra podeszła do niego i wyrwała mu z
ręki kolejną dawkę odurzającego napoju. Wyrwała mu butelkę i
schowała ją do torby, która miała przy sobie. To samo uczyniła z
całą resztą.
-Przestań Temari... muszę
jakoś odreagować.-Sprzeciwiał się jej poczynaniom.
-Ale na pewno nie upijając
się do nie przytomności.-Spojrzała na niego z wyrzutem.
-Co z nią?-spytał się
jakby obojętnym tonem. Blondynka dobrze wiedziała, że nawet sam
przed sobą nie zechce się przyznać, iż jednak się martwi o
zielonooką ślicznotkę.
-Nie wiem-spuściła
głowę-nadal chyba się nie obudziła.
Chwilę ciszy przerwał
wpadający do sali ciemnowłosy Shikamaru. Temari pożegnała brata i
ostrzegła, że jeśli zastanie choćby jeszcze jedną butelkę sake
w jego ręce to sama doprowadzi go do śmierci przed która ostatnio
udało mu się uciec.
Siedział. Znowu sam
wpatrywał się w widoczny tylko dla niego punkt na przeciwnej
ścianie. miał dosyć tej bezczynności.
Idąc powoli korytarzem
nie zwracał uwagi na innych pacjentów, pielęgniarki czy lekarzy.
,,Jak mogłem jej na to
pozwolić? Przeklęta Gekhaj! To wszystko moja wina...'' Idąc dalej
wolnym krokiem zadręczał siebie myślami.
,,Co proszę? Od kiedy ty
masz wyrzuty sumienia?''
Przeraźliwy głos odezwał
się w jego głowie. Ponowne przebudzenie demona sprawiało mu ból,
jednak poprzednio wypita dawka alkoholu łagodziła go prawie do
znikomego uszczypnięcia. nareszcie dotarł tam gdzie chciał.
Otworzył cicho szpitalne drzwi i wszedł do pomieszczenia
przepełnionego światłem przepływającego zza okna.
Na środku przy ścianie w
białej pościeli leżała mała osóbka. Jej idealny kolor włosów
rozrzuconych na bieli poduszki komponował się niczym spokojny
muzyka w zwyczajny piękny dzień. Delikatna skóra która tylko
gdzieniegdzie prześwitywała przez rzędy owiniętych bandaży
przykuwała jego wzrok. Podszedł powoli bliżej. Na widok spokojnej
twarzy dreszcze przeszły mu po plecach. Jak taka mała osoba może
rządzić czterema żywiołami? Myślał o tym bez przerwy od walki z
Sasuke kiedy to po raz pierwszy pokazała mu to co potrafi. Po
ostatniej walce doszedł do wniosku, że najbardziej oddane jest jej
woda, ale mimo wszystko.... Poruszyła się niespokojnie, od razu
jednak na jej malinowych ustach pojawił się cień uśmiechu. Gdyby
nie fakt, że jej klatka piersiowa unosiła się i opadała
rytmicznym tempem pomyślałby, że nigdy już nie ujrzy zieleni jej
oczu.
Popchany niemą siłą
zbliżył swoja twarz do jej opierając dłonie o krawędź łóżka.
Na widok jej bladych policzków przeszły mu przez głowę obrazy
ostatnich wydarzeń. Ten strach, który czuł kiedy ta traciła
przytomność osuwając się gwałtownie na ziemię.
Przyłożył
najdelikatniej jak umiał swoje wargi do jej zimnych ust. Musnął je
i spojrzał ponownie na jej twarz. Dostrzegł teraz zmarszczki na jej
czole i niespojony oddech. Krople potu wystąpiły na ej skroniach.
Zaczęła nieprzyjemnie ruszać się w pościeli łóżka.
Nagle otworzyła
gwałtownie oczy i z krzykiem podniosła się do pozycji siedzącej.
Dysząc co raz to szybciej przyłożyła dłoń do czoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz