piątek, 24 stycznia 2014

27-,, Przepraszam''

To śmieszne uczucie, które się pojawia kiedy widzimy po raz pierwszy zdumienie na twarzy osoby, która nigdy by tego nie okazywała. Ten impuls wybuchnięcia śmiechem, który tak trudno pokonać. To co jest nieuniknione.... nic takie nie jest.
Tafla wody pochłaniająca całą broń lecącą prosto na niego,ściana falująca w powietrzu wyglądająca na nie do zdobycia. Żadnego z dwojga ludzi nie zdziwiło to niesamowite wytwórstwo jednak osoba dokonująca tego. Wargi Gaary ułożyły się w jedno słowo.
-Sakura...-wypowiedział bezgłośnie patrząc w jej zielone tęczówki pełne zmęczenia i bólu. Stała, stała z całą swoją okazałością i wbijała swoje tęczówki w lekko zdumioną Gekhaj.
Jasnowłosa posłała jej jedno z swoich morderczych spojrzeń i uśmiechnęła się złośliwie. Chwila skupienia różowowłosej na napastniczce sprawiła, że ta jednym prostym choć silnym uderzeniem w taflę spowodowała, iż ta rozprysła się w drobny mak. Następnie ponownie odwróciła się do młodej Haruno i cisnęła w nią resztą broni, która jej pozostała.
Zgrabne i giętkie ciało dziewczyny omijało zwinnie ostrza lecące w jej stronę i nagle.... jedno z nich przecięło delikatną bladą skórę. Z rany poleciał strumyk krwi, a sama Sakura poczuła ciepło uciekające z jej ciała, które otaczało teraz jej wewnętrzną część ramienia. Tętnice się skurczyły, poczuła się słabo. Za dużo już dzisiaj straciła tej czerwonej mazi, która jest niezbędna do jakiegokolwiek funkcjonowania, niczym tlen.
Poczuła mgłę na oczach ale otrząsnęła się kiedy poczuła ból w żebrach i silne uderzenie plecami o jakiś konar. Osunęła się na kolana.
-I co Gaara? Znowu patrzysz jak kolejna osoba cierpi za ciebie?-Rozległ się śmiech. Zielone tęczówki już wpół skryte powiekami odszukały w tym wszystkim ciało mężczyzny, który próbował wstać, jednak nawet stąd widziała jego ranę idącą przez całą szerokość obojczyków. Wstał. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę napastniczki, teraz można było dostrzec jego całą zakrwawioną koszulę.
Sakura poczuła smak miedzi w swoich ustach i nawet się nie spostrzegła kiedy ponownie przelatywała przez całą długość polanki w stronę kolejnego drzewa. Tym razem uderzenie było inne. Łagodniejsze? Poczuła czyiś cichy jęk i przyspieszony oddech za sobą. Jak przez szum wodospadu usłyszała trzask łamanych kości.
-Przepraszam.-wyszeptane słowa przez Gaarę dopiero po chwili do niej trafiły.
-Dlaczego to zrobiłeś? Ty kretynie!-krzyknęła na niego nagle budząc się z tego koszmaru.
Wstała gwałtownie może, aż za bo zamroczyło ją delikatnie. Spojrzała na dźwigającego się powoli młodego Kazekage. Stanął niepewnie, zachwiał się delikatnie i szybkim ruchem ramion odepchnął dziewczynę brutalnie w bok. Przewróciła się ale natychmiast wstała i ujrzała dwa wbite głęboko ostrza w pień dębu.
Wyjęła je jednym ruchem ręki i zwinnymi palcami posłała ją w stronę właścicielki.
-Sakura!- z oddali dobiegł ją bardzo znany krzyk Naruto. Odwróciła twarz w jego stronę.
Biegł razem z Lee i Kakashim. Nagle poczuła silny ból w okolicach szyi i serca. Coś co ścisnęło jej wszystkie naczynia w jednej sekundzie, nerwy przy mięśniach także zaczęły wariować. Upadła ponownie na kolana oddychając ciężko i nie rytmicznie. Serce zastąpiła maszyna, która w nienaturalny sposób łopotała w jej piersi. Przerażenie rosło z sekundy na sekundę. Nie mogła opanować cichego krzyku. Coś rozgrywało jej mięśnie na kawałki. Czuła kolejne ubytki w krwi i kolejne ciepło płynu, który rozlewał się po jej skórze.Nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Oczy zasłaniała niezwykła ciemność.

Miliardy pytań bez odpowiedzi. I dziesiątki razy więcej opcji rozwikłania zagadki. Obrazy ostatnich wydarzeń przesuwały się przez wyobraźnię.
-Budzi się, zobacz zmarszczyła nos.
-Naruto. To że ktoś marszczy nos przez sen nie oznacza, że zaczyna się budzić.
Znajome, niewyraźne głosy przywoływały dziewczynę do świata szarej rzeczywistości. Uchyliła delikatnie powieki. Mały głosik w jej głowie prosił o to, aby tego nie robiła. Z niechęcią przekonała samą siebie i otworzyła oczy. Białe światło paliło w tęczówki. Po chwili zaczynała rozpoznawać zarysy kształtów.
Twardy materac w niczym nie przypominał tego, który czeka na nią w przytulnym domu, nigdzie też nie ma śnieżnych zasłon, którymi najchętniej by teraz odcięła się od reszty tego świata zasłaniając światła w oknach. Nabiera sporą dawkę tlenu do płuc nie czując zapachu jej ulubionych perfum. Powietrze teraz było przepełnione bardziej wonią ziół z których najbardziej wybijały się mięta i rozmaryn. Całe pomieszczenie ma w sobie aurę szpitalnego pokoju.
Kiedy w końcu wzrok wyostrzył się dostatecznie zauważyła, że faktycznie znajduje się w szpitalnej sali, a przy jej łóżku siedzi Hinata ściskająca swoją małą dłonią nadgarstek różowowłosej. Zielone tęczówki przebiegły do następnej osoby, którą okazał się nie kto iny jak rozradowany na jej widok niebieskooki blondyn. Jego zatroskane oczy błąkały się po jej twarzy.
-Gdzie....? To znaczy co...? Nie inaczej....-mówiła słabym głosem próbując się podnieść do pozycji siedzącej.
-Spokojnie.- powiedział zupełnie nie znany jej głos. Powoli rozejrzała się po pomieszczeniu napotykając w końcu obiekt z którego dochodził słodki dźwięk. Była to jedna z jej koleżanek, z szpitala. Rudowłosa kobieta ubrana w biały fartuch pielęgniarki.-A wy? Co tutaj jeszcze robicie? Wasze piętnaście minut minęło już dawno.
-Ale czy nie możemy....
-Nie.-odpowiedziała stanowczym głosem po czym uśmiechnęła się do nich.
Zielone tęczówki obserwowały jak z splecionymi z sobą palcami Hinata delikatnie obejmuje jej ciało, a blondyn składa muśnięcie warg na jej czole. ,,Słodkie'': przeszło jej przez głowę gdy patrzała na oddalająca się razem parę.
-Do zobaczenia Sakura-chan.
Ostatnie dźwięki melodyjnego głosu znikły w oddali korytarza.
-Połóż się. Musisz odpocząć.
Rudowłosa podeszła do niej i poprawiła poduszkę za jej plecami. Różowe włosy ponownie rozwiały się na bieli poduszki. Siostra wyszła, a przez poliki Sakury zaczęły płynąc powoli łzy. Uśmiechnięta przymknęła powieki spod których nadal wydostawały się zimne male kropelki. Była w domu, w swojej Wiosce.

Kolejna butelka sake zalśniła pustką. Przymrużonymi powiekami obserwował osobę, która zaczęła iść w jego stronę. Zapach alkoholu roznosił się po całym szpitalnym pomieszczeniu.
-Co ty najlepszego teraz wyczyniasz?
do jego uszu dobiegł piskliwy głos Temari. Siostra podeszła do niego i wyrwała mu z ręki kolejną dawkę odurzającego napoju. Wyrwała mu butelkę i schowała ją do torby, która miała przy sobie. To samo uczyniła z całą resztą.
-Przestań Temari... muszę jakoś odreagować.-Sprzeciwiał się jej poczynaniom.
-Ale na pewno nie upijając się do nie przytomności.-Spojrzała na niego z wyrzutem.
-Co z nią?-spytał się jakby obojętnym tonem. Blondynka dobrze wiedziała, że nawet sam przed sobą nie zechce się przyznać, iż jednak się martwi o zielonooką ślicznotkę.
-Nie wiem-spuściła głowę-nadal chyba się nie obudziła.
Chwilę ciszy przerwał wpadający do sali ciemnowłosy Shikamaru. Temari pożegnała brata i ostrzegła, że jeśli zastanie choćby jeszcze jedną butelkę sake w jego ręce to sama doprowadzi go do śmierci przed która ostatnio udało mu się uciec.
Siedział. Znowu sam wpatrywał się w widoczny tylko dla niego punkt na przeciwnej ścianie. miał dosyć tej bezczynności.
Idąc powoli korytarzem nie zwracał uwagi na innych pacjentów, pielęgniarki czy lekarzy.
,,Jak mogłem jej na to pozwolić? Przeklęta Gekhaj! To wszystko moja wina...'' Idąc dalej wolnym krokiem zadręczał siebie myślami.
,,Co proszę? Od kiedy ty masz wyrzuty sumienia?''
Przeraźliwy głos odezwał się w jego głowie. Ponowne przebudzenie demona sprawiało mu ból, jednak poprzednio wypita dawka alkoholu łagodziła go prawie do znikomego uszczypnięcia. nareszcie dotarł tam gdzie chciał. Otworzył cicho szpitalne drzwi i wszedł do pomieszczenia przepełnionego światłem przepływającego zza okna.
Na środku przy ścianie w białej pościeli leżała mała osóbka. Jej idealny kolor włosów rozrzuconych na bieli poduszki komponował się niczym spokojny muzyka w zwyczajny piękny dzień. Delikatna skóra która tylko gdzieniegdzie prześwitywała przez rzędy owiniętych bandaży przykuwała jego wzrok. Podszedł powoli bliżej. Na widok spokojnej twarzy dreszcze przeszły mu po plecach. Jak taka mała osoba może rządzić czterema żywiołami? Myślał o tym bez przerwy od walki z Sasuke kiedy to po raz pierwszy pokazała mu to co potrafi. Po ostatniej walce doszedł do wniosku, że najbardziej oddane jest jej woda, ale mimo wszystko.... Poruszyła się niespokojnie, od razu jednak na jej malinowych ustach pojawił się cień uśmiechu. Gdyby nie fakt, że jej klatka piersiowa unosiła się i opadała rytmicznym tempem pomyślałby, że nigdy już nie ujrzy zieleni jej oczu.
Popchany niemą siłą zbliżył swoja twarz do jej opierając dłonie o krawędź łóżka. Na widok jej bladych policzków przeszły mu przez głowę obrazy ostatnich wydarzeń. Ten strach, który czuł kiedy ta traciła przytomność osuwając się gwałtownie na ziemię.
Przyłożył najdelikatniej jak umiał swoje wargi do jej zimnych ust. Musnął je i spojrzał ponownie na jej twarz. Dostrzegł teraz zmarszczki na jej czole i niespojony oddech. Krople potu wystąpiły na ej skroniach. Zaczęła nieprzyjemnie ruszać się w pościeli łóżka.
Nagle otworzyła gwałtownie oczy i z krzykiem podniosła się do pozycji siedzącej. Dysząc co raz to szybciej przyłożyła dłoń do czoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz