poniedziałek, 6 stycznia 2014

22-,,Prawda''

Ważne... chyba-,-'
Szczerze napisałam już dość sporo historii własnych, ale dopiero teraz jestem w 100% pewna. styl pisania tej historii jest jakiś inny reszty napisanej przez mnie. Nie ma zbytnio barwnej fabuły, opisów w lepszym lekkim czytaniu, wszystko dzieje się za szybko a jednak jak to czytam mam wrażenie że akcja wgl się nie rozwija. Cały czas zwracam uwagę na te same rzeczy co trochę męczy i przynudza. A więc...
Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga i utworzeniem nowego o tej samej tematyce (GaaSaku) ale z inną fabułą... no chyba, że komuś naprawdę będzie zależało... ta myśl jeszcze nie jest tak do końca potwierdzona czy coś ale krząta mi się w głowie od pewnego czasu.
***************************************
-Spróbuj jeszcze raz!
-Nie za późno.
-Nie obchodzi mnie to!
Krzyk rozniósł się po całej sali operacyjnej. Różowe włosy mokre u nasady od potu opadały przeszkadzając, na oczy z których zaczęły powoli kapać małe krople niczym deszcz, na twarz nieprzytomnego mężczyzny.
-Sakura!
Do sali wpadła wyczerpana kobieta, jej blond włosy powiewały na wietrze. Podbiegła zasapana do dziewczyny próbując ją odciągnąć o zmarłego. Wyrywała się z całych sił i nie dawała się nawet dotknąć.
-Uspokój się!-Odwróciła w końcu ją twarzą do siebie spoglądając w zielone tęczówki.-Nic już nie zrobimy. Odszedł.
Młoda Haruno odepchnęła od siebie blondynkę i ponownie zawisła nad nieprzytomnym. Ułożyła ręce idealnie nad sercem i zaczęła skupiać chakrę. Nic to nie dawało. Z każdą chwilą słabła co raz bardziej.Poczuła niemoc w nogach i osunęła się na ziemię zahaczając dłońmi o łóżko.
Nie straciła przytomności, kiedy podbiegła do niej kobieta z pomocą, ta odepchnęła ją od siebie i wstała o własnych siłach.
Spojrzała jeszcze raz na Kankuro i odwróciła się w stronę drzwi, zmierzając u nim. Otworzyła je gwałtownym ruchem, przymrużając jednocześnie oczy. Światło z korytarza zakuło ja w tęczówki, jednak szła do przodu nie zważając na pytające twarze przyjaciół. Wybiegła z szpitala wyskakując przez najbliższe otwarte okno.
-Hej!
Usłyszała za sobą krzyk. Wiedziała do kogo należał ten głos, nie chciała teraz rozmawiać z nikim, a zwłaszcza z Gaarą. Mimo wszystko zadziwiło ją to, iż to właśnie on podążał za nią, a nie na przykład Naruto.
-Zostaw mnie.
Powiedziała cicho czując jego oddech na swoim karku. Czując go nadal przyspieszyła kroku ponownie zaczynając biec uliczkami zatłoczonej Wioski. Wybiegła przez bramy Liścia kierując się w miejsce teraz jej już bardzo znane. Minęła drzewo pod którym znalazła na wpół żywego Kakashiego i ruszyła dalej. Doszła do małego jeziorka rozciągającego się przed nią, wśród gęstych drzew, na których powiewały zielenią przepełnione liście dębów, brzóz. W tafli wody teraz zamiast księżyca i gwiazd odbijała się tarcza słońca, powodując niesamowite połyskiwanie zimnej wody. Podeszła do malutkiej plaży. Nie miała nawet metra szerokości ale na tym małym skupieniu piasku widać było wiele kamyków o przeróżnych kształtach. Usiadła na zielonej trawie i ze łzami w oczach zbierała kolejno kamyki, rzucając je na pastwę ciemnej otchłani. Łzy nadal spływały po jej policzkach.
Kilka minut później poczuła czyjś wzrok na swoich plecach. Nagły podmuch wiatru sprawił, że włosy pofrunęły w wszystkie możliwe strony. Zazwyczaj każda dziewczyna by się wściekała i przeklinała to zjawisko na wszystkie sposoby, ta jednak siedziała wpatrując się w dal nawet nie drgnąwszy.
-Mogę wiedzieć co sprawiło, że straciłaś równowagę i kontrolę.
Cisza. Nie odwróciła głowy w jego stronę, nie spojrzała. Po chwili sam to zrobił. Ujął dłonią jej podbródek i delikatnie skierował w swoją stronę. Ich spojrzenia się spotkały. Jasny turkus przeszył zieleń na wskroś przez sam środek. Patrzała tak na niego nie mogąc wyrzucić z siebie, ani słowa. W gardle powstała wielka gula której nie mogła w żaden sposób przełknąć. Przybliżył się do Sakury ponownie o kilka centymetrów. Teraz albo...
-Śmierć twojego brata....
Źrenice poszerzył się w gwałtownym tempie, sprawiając, że wzrok był przepełniony gniewem, nienawiścią, może i bólem oraz smutkiem? Popchnął jej podbródek w przeciwną stronę, sprawiając że głowa dziewczyny odchyliła się znacząca. Wstał. Chciał odejść ale w połowie drogi zatrzymał się. ,,No tak nie może się obejść bez uwag...''
-Dlaczego na to pozwoliłaś?
-Co proszę?
-Dlaczego zabiłaś mi brata?
Sakura nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie jej dane usłyszeć łamiący się głos Gaary. Zrobiło się nagle go żal. Zacisnął ręce w pięści i walnął z całej siły w pobliskie drzewo.
-Dlaczego?!!!-Krzyk rozniósł się po lesie, kiedy odwracał się w jej stronę.
-I tak nic dla ciebie nie znaczył. Jak każdy...
-Co proszę?-Widać było po nim, że powoli tracił kontrolę... nie nad demonem tylko nad sobą samym.
-To co słyszałeś. Zawsze był twoim pomagierem tak jak Temari. Nigdy nie liczyłeś się z ich uczuciami, więc teraz nie udawaj, że jest ci go szkoda.
-Skąd takie przypuszczenia hmm...?
-Wystarczyło te parę dni, abym to zrozumiała do reszty...
Spokojny ton głosu, sprawiał, iż jeszcze bardziej się denerwował. Paznokcie wbijały się mu już w dłonie, a to co sprawiło w Sakurze największe zdziwienie oczy zaszkliły się delikatnie.
-Dlaczego go zabiłaś?-Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Tego było jz za wiele. Czemu ona była winna? Przecież wręcz przeciwnie, starała się uratować mu życie. Teraz i ona wstała, podeszła do niego i wskazującym palcem walnęła prosto w sam środek torsu czerwonowłosego mężczyzny.
-A dlaczego twój ojciec zrobił to mnie?
-O czym ty pleciesz smarkaczu! I nie mieszaj go w to nic nie wiesz! on wcale...
-Wręcz przeciwnie-Po polikach popłynęła kolejna fala łez, tym razem jeszcze bardziej ,,słonych i gęstszych.''-Powiedz mi... Dlaczego.. z jakiego cholernego powodu odebrał życie całemu mojemu klanowi? Dlaczego zabił ich wszystkich? Odebrał im życie z zimną krwią patrząc prosto w oczy?-Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, pełen zdumienia i strachu. Spojrzał na nią.-Ja nic nie wiem? Wręcz przeciwnie... To ty nic nie wiesz! Jesteś tylko ślepym głupcem dla którego liczy się tylko i wyłącznie to, że miałeś straszne dzieciństwo, że teraz jesteś kimś i trzeba ciebie szanować. Rozejrzyj się!-Zabrała rękę z jego ciała i machnęła nią w stronę jeziora.-Ile ludzi tak miało? Ilu cierpi od zawsze? Nie jesteś jedynym którego dotknęła tragedia, czy złość losu! Opanuj te swoje wybryki i daj w końcu spokój!
Mówiąc to sięgnęła do szyji i zerwała wisiorek z wizerunkiem klepsydry wkładając go w dłoń Gaary, odeszła. Kiedy była już przy krańcu lasu nareszcie otrząsł się z zdumienia i przestał się gapić się w wepchnięty mu wisiorek. Podbiegł do niej i łapiąc za ramiona odwrócił w swoją stronę.
-Nie wiedziałem.
-Przestań.
Odepchnęła się od niego, spoglądając ponownie z zawiścią w jego oczy. Przez twarz przemknął mu ledwo zauważalny cień smutku połączonego z żalem. Ponownie chciała zawrócić i pójść gdziekolwiek byle odejść od niego ale zatrzymał ją łapiąc za nadgarstek. Przyciągnął bliżej siebie. Wolną dłoń położyła na jego klatce piersiowej. Spojrzał jej w oczy przez ułamek sekundy, a zaraz potem połączył ich pocałunek.
Tak długo wyczekiwany, ten prawdziwy który każdy z nas przeżył, którego nie idzie wymazać z pamięci. Poczuła jego twarde wargi, które pod wpływem ciepła stawały się co raz to miększe, zapach perfum przepływał przez jej płuca, smakował słodyczą, gorzką truskawką i czymś jeszcze, czego nie mogła rozpoznać. Zatopił swoje palce w jej włosach, dłonią przyciągał ją bliżej siebie, delikatnie przygryzał dolną wargę rozkoszując się ciepłem.
Odsunęła się od niego gwałtownie, spuszczając przy tym wzrok. Przełknęła cichutko ślinę i powiedziała drżącym głosem.
-Zostaw mnie. Idź lepiej do Temari.
Uciekła. Temari... właśnie :,,Ona została zraniona bardziej niż sądzisz. I to przez naszą rodzinę''. Przecież własnie to chciała mu wtedy powiedzieć. Chciał pobiec za Sakurą, po chwili stwierdził, że o nie za dobry pomysł. Ruszył w drogę powrotną, przytoczony nadmiarem myśli o tym co usłyszał, zobaczy i poczuł.

-Dokąd uciekasz?
Szept rozległ się po głuchej puszczy która panowała wokół niej, rozejrzała sie szybko. Nagle zielonym tęczówkom ukazała się postać ciemnowłosego mężczyzny.
-I co tam słychać przyjaciółeczko?
Wzrok taki sam, karnacja, odcień włosów- byli tacy identyczni, a mimo to nie wiedziała którego bała się juz bardziej.
-Itachi.
Szepnęła pod nosem, poczuła nagły ból w plecach kiedy została przywarta do niego z zawrotną szybkością.
-To jak...? Pójdziesz ze mną? Wybieram się do znajomych.
-Zostaw mnie.
Wyrywała nadgarstki z jego żelaznego uścisku, był tak blisko niej. Czuła jego płytki oddech na swojej skórze.
-Tak?
Pobiegł nosem po policzku. Zaczęła drzeć, ból w plecach nasilał się z każdą sekundą.
-----------------------
<dam_dam_damm>
 ~Emm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz