piątek, 3 stycznia 2014

21-,,Pomyśl o tej chwili. Ten moment.''

-Zjeżdżaj!
Powiedziała odpychając jego ciepłe ciało od swojego. W tym momencie kryształowe kwiaty położone na płycie rozprysły się na miliony kawałków, niczym kruche szkło lub bańka mydlana. Spojrzała na niego srogim wzrokiem, właśnie wtedy spojrzał dokładniej w jej oczy. Tęczówki zmieniały powoli barwę na czysty fiolet, zeszklony łzami. Podszedł do niej bliżej, wiedział,że nie może pozwolić na przemianę. Nie teraz,nie tutaj, położył dłoń na jej ramieniu.
-Zostaw mnie! Spieprzaj bestio!
Odwróciła się od niego i pobiegła dalej. Pomimo tego, że dobrze wiedział, iż teraz to nie była w pełni ona, to dobrze wiedział co czuje. Potwór tak jak jemu pozwalał na odwagę do słów, często właśnie kiedy tracił kontrolę mówił to co miał tak naprawdę na myśli, chociaż inni brali to za objaw tego co się w nim dzieje. Było to dość dziwne doświadczenie. Przecież tak jej nie znosił, chętnie porzucił by ją tamtego dnia, kiedy się zgodził na to wszystko, a teraz...? Czuł jak coś trafiło w jego mur dumy, pychy, egoizmu który odgradzał jego prawdziwą duszę od reszty ciała. Dwa słowa, a co potrafią?
Spojrzał na ścieżkę śladów różowo włosej i ruszył biegiem za nimi, dopiero po jakimś czasie ujrzał biegnący czerwony punkt z wielką szybkością przez zaspy białego puchu. Blade, małe stópki wyłaniały się czasami z zimnego zjawiska. Potknęła się i upadła. Podbiegł do niej obejmując twarz swoimi silnymi rękoma,otarł jej z polików łzy.
-Już dobrze. Uspokój się. Zamknij oczy i pokarz jej,że się nie boisz. Pokarz jaka jesteś naprawdę, nie pozwalaj na to.
Zrobiła to co chciał. Powieki dygotały kiedy je zamykała z strach? Sama nie wiedziała. Oddech nagle zwolnił, a chęć ucieczki jak najdalej od Gaary minęła.
-Gaara ja...
-Nie obchodzi mnie to. Mówiłem ci, że masz się pilnować. A ty? Jesteś naprawdę, aż ta nieogarniętą osobą,żeby to zrozumieć?!
-Najwyraźniej.
Chęć przeproszenia i podziękowania mu odleciała wraz z chłodnym podmuchem wiatru. Ruszyła drogą powrotną.
Dotarli do posiadłości rodziny przywódcy, noc usłała już niebo tysiącami gwiazd, które szybko zniknęły za chmurami.
-O. Kazekage-sama. tutaj jesteś.-Powiedział ciemny blondyn. Oczy Narila powędrowały do Sakury i to właśnie wtedy rozpromieniły się, ale zaraz zalały się smutkiem.-Przybył jakiś ninja z Wioski Piasku i mówi, że Wioska została zaatakowana.
Gaara wzdrygnął się delikatnie i uniósł gwałtownie głowę. Od razu zaczął mówić co mają zrobić i udał się na szybką rozmowę z przywódcą.
-Myślałem , że twoją Wioską jest Liść?
-Bo tak jest.
W biegu rozmawiali z sobą, tak jak dawniej. Po drodze wyminęli paru ludzi.
-To dlaczego tak się tym przejmujesz?
Przystanęła i zmierzyła go wzrokiem.
-A ty się nie martwisz?-Spojrzała na niego, wykonał głową ruch który świadczył, że jednak go to niepokoi- Suna jest dla mnie ostatnio drugim domem. Zresztą to sprzymierzeniec Liścia i czy to w ogóle ważne czy to mój dom? Tam są tacy sami ludzie jak w Konocha, czy tutaj. Niewinni, a to własnie wielka ich ilość traci zawsze życie.

Już po paru godzinach, szybkich przygotowań i niesamowicie wyczerpującego biegu byli prawie u celu. Zdyszana Sakura z ulgą, a zarazem przerażeniem stwierdziła, że wkraczają na tereny pustynne. Czując suche powietrze na twarzy, w którym było czuć zapach dymu przywodził na myśl straszne scenariusze. Zaczął się wyścig z czasem. Wszyscy ledwo trzymali się na nogach ale dobrze wiedzieli, że muszą dostać się do Wioski.
 Dobiegli do miejsca gdzie powinny stać bramy ale ich tam nie było. Wielki mur okalający Sunę był zniszczony, wręcz przemieniony w kupkę gruzu. Po domach zostały tylko jakieś czarno osmolone ściany, wszystko wypalone. Zielonooka poczuła strach panujący nadal w gęstym powietrzu. Na ziemi znajdowało się wiele bezwładnych ciał. Skierowali się od razu w stronę schronów. Kiedy po przetargach weszli do środka zobaczyli kilkuset ludzi schowanych w kątach wielkiej podziemnej groty. Płaczące dzieci, obejmujące je matki, ranni mężczyźni.W jednym z rogów było widać medic-nijnia którzy ratowali, a przynajmniej próbowali ratować życie tym dla których istniała jeszcze jakaś szansa.
 Kiedy Temari zatrzymała się gwałtownie, a wraz z nią Gaara zielone tęczówki pobiegły za ich wzrokiem. Najbliżej ściany widać było kilku medyków pochylających się nad ciałem mężczyzny, który wyginał się w łuk z bólu. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niej kto to jest. Kankuro. Niczym burza podbiegła do leżącego tak jakby nie przebyła przed chwilą, żadnej pogoni, padła na kolana i słuchała co raportów innych. Oczy powędrowały do wielkiej rany. Sakura obmyła szybko ręce w wodzie i przyłożyła do niej dłonie. Wokół nich zaczęły tańczyć, figlować zielone płomyki, była wyczerpana.

***

Do oczu Temari wpadły łzy. Widziała jak różowo włosa osóbka próbuje uratować życie jej bratu. Zacisnęła dłonie. Nie mogła patrzeć na to coś się działo, okręciła się o 180 stopni i ruszył w stronę wyjścia. Z trudem powstrzymywała się od wielkiego szlochu, wyszła.Poczuła suche powietrze i wiatr w włosach,który tak dobrze znała i kochała. Rozejrzała się do okoła. Jej piękna Wioska, jej dom w którym przeżyła tyle chwil. Śmierć matki, ojca, samotność, odtrącania, uwagi Gaary, sytuacja z Kankuro, kłótnia z ukochanym. Teraz to nie było najważniejsze. To właśnie teraz uświadomiła sobie ile tak naprawdę dobrych rzeczy tutaj napotkała, tutaj na swojej drodze w tej Wiosce. To właśnie tutaj zaprzyjaźniła się jeszcze bardziej z Sakurą, to własnie tutaj trenowała i okazywała swoje możliwości, tutaj ją szanowano, to tutaj do końca połączyła się z Shikamaru. Po policzkach poczuła spływające leniwie łzy.
-Nie płacz. nienawidzę jak to robisz.
Usłyszała cichy szept za swoimi plecami, pełen czułości i żalu.
-Jak to nie mam płakać? Zobacz, no popatrz....
Odwróciła się do niego gwałtownie napotykając jego ciemne spojrzenie wskazała ręką ogrom zniszczeń.
-I?
-I co? Mój dom już nie istnieje, brat walczy o życie, a ja nic nie mogę zrobić. Nadal chcesz się zastanawiać?
-Wiem-podszedł do niej powoli kładąc dłonie na jej twarz-Starałem się ale... przyszła cała organizacja. Temari przykro mi.
-Nie twoja wina. Mogłam zostać, może w czymś bym pomogła, uratowała chociaż to jedno dodatkowe życie.
Powiedziała do niego i odwróciła się plecami spuszczając głowę w dół. Ponownie z oczu popłynęły strużki łez. Bała się, tak bardzo się bała. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. W kręgu zniszczeń,popiołów, nieżyjących. W obliczu jej łez i stanu w jakim się znalazła przyłożył  jej czoło go swojego i delikatnie musnął jej wargi.
-Nie myśl tym co było, co mogłaś zrobić, a tego nie zrobiłaś. Gdybyś tu została byłbym wciąż niespokojny i rozkojarzony. Nie myśl o tym co będzie, przyszłość zawsze można zmienić. Kankuro może wyzdrowieć, nie znam lepszego medyka od Sakury, szkoliła ją sama Tsunade. Pomyśl o tej chwili. Ten moment. Nigdy się już nie powtórzy zostanie w naszej głowie na zawsze.
Ponownie musnął jej wargi. Tym razem blondynka oddała mu całkowicie pocałunek. Potrzebowała Shikamaru właśnie teraz, w tej chwili chciała mieć go jak najbliżej siebie.
Nagle z oddali było słychać tupot wielu stóp, w końcu oczom dwójki ukazały się szeregi ninja Wioski Liścia.
-Po wszystkim.
Odparł Shikamaru spoglądając na przywódcę grupy, którym jak się okazało był Naruto. Zdyszany od razu podszedł do ciemnowłosego.
-Co ale...
-Wiem spieszyliście się. Atak nie trwał długo Akatsuki maco raz to większą moc w kilka chwil zniszczyli całą Wioskę. Macie może jakieś inne, znaczy...
-Tak. Tsunade-sama powiedziała, że jeśli będzie konieczność schronienia Wioski Piasku w Liści, Kazekage ma pełne pozwolenie.
W tym momencie z schronu wypadła Sakura.
-Temari trzeba zabrać Kankuro do Konochy.

***

Po długiej wędrówce 967 osób z miliona weszło przez bramy Liścia. Oczy Sakury rozpromieniły się na widok swojego domu, ale już po chwili wróciła na ziemię. Pędem pobiegła z innymi do szpitala, a tam resztę pracy wykonywała za nią Tsunade.
Teraz siedzieli na korytarzu przed salą. Shikamaru obejmował wyczerpaną Temari, Naruto wpatrywał się w Sakurę. Różowe włosy falowały kiedy biegała od pacjenta do pacjenta, którzy byli na korytarzu, bo nie było miejsca dla nich w salach. Zdyszana i wyczerpana, opatrywała kolejną małą dziewczynkę. Było jej strasznie żal tego dziecka, oczy błąkały się po całym pomieszczeniu, w rękach był mały misiek, czarny i brudny, a jednak przyciskała do do swojego małego ciałka co raz mocniej. Spojrzała na przyjaciół. Tylko ta trójka  musiała czekać w bezczynności. Tsunade stwierdziła, że przebyli strasznie długą drogę w szybkim tempie i potrzebują odpoczynku. Dobrze wiedziała, że Naruto, powoli nie wytrzymuje tego wszystkiego. Nagle jej oczom ukazała się czerwona czupryna, która zbliżyła się do trójki znajomych. Gaara rozmawiał z władcą cieni, pewnie jemu ufał najbardziej w takiej sprawie. W chwili kiedy spoglądała na niego odwrócił głowę i spojrzał w jej oczy. Sakura wstała, uśmiechając się do dziecka, musnęła jego czoło wargami i pozwoliła odejść w ramiona matki. Po przeciwnej stronie widziała, młodego mężczyznę, więc skierowała się do niego. Jego rana była dość poważna, ale stwierdziła, że spokojnie sobie z nią poradzi. Oczyściła zranione miejsce i przyłożyła do niego dłonie. Zielona energia oplotła jej palce i leczyła mężczyznę z bólu, kiedy skończyła owinęła miejsce bandażem i podniosła wzrok na niego.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Tylko teraz na siebie uważaj.
Odszedł. Zielone tęczówki odprowadziły go do wyjścia, szedł powoli delikatnie pochylając się bardziej w lewo. Uśmiechnęła się sama do siebie, nareszcie poczuła, że może pomóc,w końcu to ona nie musiała być ratowana ani nic z tych rzeczy.
------------------------------------------------------------
<ta_dam_tss> i jak? ostatnio nie mam zbytnio weny ;/ i chciałabym was poprosić o coś... Jeśli macie jakieś uwagi coś trzeba zmienić czy cokolwiek wam sie nie podoba piszcie;]
~Emm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz