wtorek, 3 grudnia 2013

17-,,Game Over''

Teraz kiedy została sama czuła niesamowitą ulgę. Jakiś wielki, ciężki głaz został zniesiony z jej serca. Rozmowa z Temari pomogła jak ciepła czekolada w chłodną i mroźną zimę. Przyjaciółka pocieszyła ją niesamowicie, przepraszała po każdym słowie. ,,Może w końcu do niej dotarło, że to nie jej wina? Oby.'' Myśli Sakury obrały najróżniejsze kierunki z możliwych. Od czasu kiedy opuściła Konohe nie przeszkadzało jej przebywanie w samotności. Niesamowita cisza która wypełniała całą oranżerię. ,,Niezwykłe''. Pomimo tego, że Temari chciała z nią zostać, była wdzięczna przyjaciółce, że mimo to poszła bez większego oporu.
Podeszła powoli do sadzawki. W głębi duszy była bardzo ogarnięta faktem, że i ,,Ogrody Pustyni'' i ,,Tchnienie Natury'' są darami od innych krajów. Rozejrzała się dookoła. Miliony kolorowych kwiatków, delikatny chłód, miękka trawa pod stopami, zapach lekkości. Dotknęła delikatnie taflę wody, wprawiając tym samym ją w małe drgania i zmuszając do powstania małych kółek zaczynających się od miejsca w którym jej skóra zetknęła się z zimną powierzchnią. W ciemnym odbiciu zauważyła małe punkty jarzące się jasnym światłem. Dopiero po chwili spostrzegła, że poza odbiciami gwiazd na granacie nieba, są również odbicia małych świetlików latających po całym pomieszczeniu.
Wstała i okręcika się powoli wokół swojej osi. Ta małe, świecące stworzonka nadawały temu miejscu tyle...
-..Magi.
Wyszeptała do siebie Sakura. Roześmiała się dziecięcym małym głosem, splotła swoje dłonie i przyłożyła je do klatki piersiowej, wciągając majestatyczny zapach roślin.
-A kuku.
Haruno wzdrygnęła się natychmiast się odwracając, przyjmując pozycję gotową do walki. Nie spostrzegła nawet kiedy została przygnieciona do jakiegoś drzewa niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Podniosła powoli wzrok.
Blask srebrnego księżyca, rzucał światło na twarz jej napastnika.
-Sa...sa...sasuke?
Ledwo wypowiedziane słowa Sakury tonęły w ciężkiej atmosferze wokół nich. Zaczęła drżeć, przepełnił ją strach i gniew... nienawiść.
-Słuchaj. Powiedz łaskawie temu swojemu Gaarze-na słowo ,swojemu'' położył większy nacisk-Albo sam się odda w nasze ręce, albo może pożegnać się z swoją kochaną Wioską.
-Wiesz co ci...
Nie zdążyła dokończyć zdania. Momentalnie jej wargi zetknęły się z jego. Poczuła gorzką gorycz ich smaku, a jej nienawiść wzrosła dwukrotnie.  Miała ochotę rzucić się mu do gardła, jednak coś ją powstrzymywało. Te silne dłonie które przytrzymywały ją z siłą przy pniu drzewa.
-Zostaw...
Syk grozy przeszył powietrze niczym nóż lecący z zawrotna prędkością. Odwrócił się ku właścicielowi tych słów. Spostrzegając turkus oczu uskoczył przed atakiem piasku o mały milimetr. Stojąc teraz na tafli wody nagle zatonął w jej otchłani.
Sakura siedziała oparta o pień ciemnego drewna, wpatrywała się w swoje stopy zaciskając pięści, do takiego momentu, że zbielała jej skóra przy kostkach. Poczuła gniew, otarła wierzchem dłoni usta, paliły ją niemiłosiernie.
Z oddali wpatrywał się w nią rudawy mężczyzna, dokładnie widział złość kobiety. Emanowała ją wokół siebie z ogromnym zasięgiem nie wiedział czy podejść do niej czy może zostawić w spokoju. Po długich namysłach zdecydował się zbliżyć.
Podszedł do niej powoli, aż do momentu kiedy mógł usiąść naprzeciwko. Siedząc wyprostowany po turecku przyglądał się osobie, która milczała ale jej gesty wyrażały wszystko co trzeba było wiedzieć. Mało by co nie podskoczył kiedy momentalnie podniosła głowę i wlepiła wściekłe spojrzenie w jego oczy.
-Dlaczego...?! dlaczego ku***...?! dlaczego...?
-Nie obwiniaj siebie zbytnio. To, że nie spostrzegłaś go... przecież strażnicy Wioski też tego nie zrobili...
Próbował być ,,miłym'', chociaż tyle słów przychodziło mu do głowy, wyzwisk, uwag, śmiechu z jej bezradności. ,,Bardziej się zastanawiam czemu ja do cholery jestem dla ciebie taki miły''.
-Przestań!
-Ale o co...?
-Przestań taki być! Przestań na siłę chociaż w tej chwili powstrzymywać się od swoich uwag. No już! Chcę usłyszeć całą prawdę! Nawet gdyby słowa miały mnie zranić i zabić do końca! Już!
-Dobrze... jesteś słabeuszem, ofiarą, osobą która powoduje tylko wieczne rozkojarzenie innych, osobą na którą trzeba uważać na każdym kroku, kimś co jest wart mniej od najmniejszej pchły, kimś kogo obchodzą tylko swoje nędzne uczucia,niewytrzymała, mały bachor, pionek w grze która trwa i nie widać jej końca... ale w końcu wypadnie z tej niesamowitej planszy tracąc swoją marną szansę i życie.
Wzrok miała wbity w szmaragd zimnej trawy. Mimo tych słów które usłyszała, które ją zraniły ale pod żadnym pozorem nie chciała tego pokazać, uśmiechnęła się pod nosem.
-I co...?Tylko tyle? Naprawdę?
Zdziwiły go jej słowa, tak naprawdę to nie był koniec... użył tylko tych najdelikatniejszych określeń. Wypuścił powietrze przez nos ,,phfm'' i chciał odejść ale zatrzymał go jej głos.
-Marny pionek w grze powiadasz...? Wiesz... jakieś 16 lat temu dostałam taką grę od Boga. Zmienia ona swoje barwy z iskrząco tęczowych na ponuro szare, ale ja jak i ty razem czekamy na wielki napis ,,Game Over'' ;więc nie ważne czy szybciej go zobaczę czy nie. Jakoś lepiej mi się żyję wiedząc że na każdego czeka śmierć łącznie z tobą. Nie jesteś wyjątkowy, ani odrobinę.
Ominęła go w ciszy kierując się w stronę szklanych drzwi. Dotknęła ich powierzchni, była lodowata sprawiło jej to niewielką radość.  Powiedziała co uważała mając teraz poczucie nieważkości  poszła do swojej sypialni i padła miękkie, duże łóżko. Raptownie zamknęła oczy i usnęła.

Jej słowa dopiero po chwili doszły do jego umysłu. Poczuł złość wzbudzającą przez demona. ,,Ona cię obraziła, sprzeciwiła się twojemu słowu. Zabij ją wreszcie i mniej święty spokój. Zabija. Zabij. Natychmiast!''
Walczył z pokusami w głowie, ruszył ku swojej rezydencji. 
Leżąc w łóżku nie mógł zasnąć, przewracał się z boku na bok. Nie minęło dużo czasu kiedy przyznał  przed samym sobą, że dzisiejszej nocy na pewno nie zmruży oka. Wstał nałożył na siebie długą kamizelkę zakrywając goły tors. Wyszedł na balkon. Spojrzał w niebo. Kiedy tak rozglądał się po wiosce wzrok padł na mały balkonik przy sypialni. dobrze wiedział do kogo należała juz prawie od miesiąca. Zeskoczył w dół lądując na poręczy. Zasłona była odsłonięta, więc w spokoju przyglądał się różowo włosej osóbce delikatnie oddychającej pod cieniutką kołderką.
,,Zabij!'
Głos w głowie nie dawał spokoju,  westchnął cicho odpędzając go od swoich myśli. Przecież  tak jej nie lubił, żywił do niej czystą niechęć, a jednak coś w niej było coś czego nie  mógł określić słowami.
-----------------------------
Nwm czy komukolwiek się spodoba. Miał być trochę dłuższy ale gdybym rozwinęła wątek w tym rozdziale to ciągnął by się dobrze na polowe strony;D
~Emm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz