-Gaara. Jesteś tu?
Z korytarza dobiegł głos Temari. W ostatniej chwili odskoczył od niej zakłopotany, podszedł do wielkiego roztłuczonego okna.
Dokładnie po trzech może czterech sekundach w zniszczonych drzwiach stanęła wysoka, szczupła blondynka z wielkim wachlarzem z tyłu pleców. Za nią jakby znikąd pojawił się Shikamaru. Zilustrował pomieszczenie.
-Wygląda jakby czegoś przyszedł albo przyszli.
Gaara odwrócił się i spojrzał w jego bystre, ciemne oczy. Skinął delikatnie głową.
-A można wiedzieć czego szukali?
-Nie wiem. Dzisiaj popołudniu się dowiem, aż ktoś ogarnie ogólny błagam, a ja będę miał możliwość sprawdzenia jakich papierów czy cennych rzeczy brakuje.
Wszystkie oczy były zwrócone na jego. Unikał tylko jednego spojrzenia. Spojrzenia przesyconego kryształem zieleni, który odbijał niesamowity blask słońca.
* * *
-Temari?
-Tak?
-Gdzie jest Naruto i cała reszta?
Szła z blondynką przez już prawie odbudowane ulice Sunny. Gaara postanowił zostać, aby przejrzeć rzeczy i dokumenty, a Shikamaru zaoferował swoją pomoc przy usuwaniu bałaganu. Temari spojrzała w błękitne niebo bez żadnej chmurki na swoim jasnym błękicie.
-Wrócili do wioski.
-Do Konochy?
-Tak.-skierowała wzrok teraz na swoje buty.-Kazali ciebie przeprosić ale Lee potrzebował konsultacji z piątą, a większość z nich nie był jeszcze w pełni sił więc stanęło na tym, że wrócą razem. Shikamaru-tutaj uśmiechnęła się promiennie- powiedział, że zostanie, wszystko ci powie i obiecał Naruto mieć na ciebie oko.
-Haha. Cały Naruto.
Teraz i ona rozpromieniła się odrobinę. Przeszły przez mały targ pełen roześmianych ludzi i małych dzieci biegających między dorosłymi. Ich śmiech rozchodził się nawet po najmniejszych i najciemniejszych zaułkach ulic. Słońce zaczynało wchodzić w najgorętsze godziny sprawiając, że upał stawał się nie do zniesienia. Szły rozmawiając o drobnostkach, zastanawiając się co miało znaczyć to włamanie do gabinetu Kazekage i kto to by mógł zrobić. Najbardziej podejrzanymi w tej sprawie byli członkowie Akatsuki. Na samą tą myśli Sakurze przeszły po plecach zimne, nieprzyjemne dreszcze.
-Gdzie my w ogóle idziemy?
- Zaraz zobaczysz.
Nie minęła dłuższa chwila kiedy stanęły przed wielkim budynkiem z szkła.
-Szklarnia?
-Tak jakby.
Powiedziała i uśmiechnęła się do zielonookiej. Weszły do środka. Szklany budynek dawał wrażenie, że w środku jest jeszcze cieplej niż na zewnątrz dlatego Sakura odniosła miłe wrażenie wchodząc i czując na swojej skórze dotyk chłodu.
-Co my tutaj robimy?
-Wiesz...-Temari zawahała się, ale dokończyła swoją wypowiedź.-Gaara stwierdził, że i tak na razie nie jesteśmy zbytnio użyteczne i nie chciał abyśmy przeszkadzały. Wysłał mnie abym zabrała ciebie tutaj mówiąc coś szeptem o ,,Ogrodach pustyni'' nawet nie zrozumiałam co bo już byłam w połowie drogi. I oto jesteśmy. Witaj w samym miejscu ,,Tchnienia Natury''.
Obdarowały się nawzajem uśmiechami.
-Myślałam, że poza ,,Ogrodami'' nie ma tutaj więcej takich miejsc.
-Są jeszcze dwa. Razem cztery pochodzące od pozostałych krajów.
Szklane dach i ściany przepuszczały ogromne ilości światła, które tańczyło po liściach roślin i trawach. Niesamowite świeże powietrze ożywiało wszystko dookoła. Pośrodku znalazły większą sadzawkę z hebanową, marmurową ławką. Zrezygnowały z niej i usiadły na ziemi. Sakura od razu zdjęła buty i wplotła palce w ździebła trawy.
-Ale skąd?
Spytała różowo włosa. Dziewczyna o jasnych włosach spojrzała na przyjaciółkę leżącą na ziemi z rękami pod głową wpatrującą się w odcień błękitu nad nimi.
-Od początku tak?-Spojrzała na dziewczynę a ta skinęła głową przymykając powieki.-Jaki wiesz nasza Wioska znajduje się w centrum Kraju Wiatru, tak jak wasza Ogniu. Z powodu tego, że mieszkamy na pustyni główne Wioski postanowiły dać naszej jakąś część siebie na znak pokoju coś o co u nas bardzo ciężko....
-Roślinność.
-Tak. ,,Pustynne Ogrody były darem od Kraju Ziemi, a ,,Tchnienie Natury'' jest od Kraju Wody.
-Kto powymyślał e nazwy? hah. Są bardzo.... ładne.
-Moi rodzice.
Na te słowa Sakura otworzyła gwałtownie oczy i podniosła się w pozycję siedzącą.
-Co jest?
-Temari.... muszę ci coś powiedzieć.-Dotknęła klepsydry na swojej szyi. nie mogła dłużej, musi komuś powiedzieć. Za każdym razem kiedy widzi kogoś z trójki rodzeństwa widzi jego twarz przed oczami. Wzięła głęboki oddech.-To trochę rudne, bo wiesz... Mój klan został wymordowany....-Zauważyła smutny błysk w oczach kobiety-Zostałam tylko ja i moi rodzice, nie było ich wtedy w domu przygotowywali się pewnie do zapieczętowania we mnie demona. Poprosili, aby weszła jeszcze na chwile po coś do domu, a potem przyszła do naszego ulubionego miejsca w lesie przy wielkim stawie. Kiedy biegłam ulicami mojej dzielnicy panował straszny chłód i ciemność, ciemność.-Nawet nie patrzyła na przyjaciółkę. Utkwiła wzrok w swoich bosych stopach na myśl o bolesnych, oddalonych i rozmazanych wspomnieniach.- Wtedy go zobaczyłam jak zabierał żywcie mojej ostatniej ciotce. Odszedł bez większego wysiłku, aby cokolwiek mi przekazać. Wypowiedział zdanie może dwa i odszedł zostawiając mnie wokół martwych bliskich. Od razu pobiegłam po rodziców, ale kiedy dotarłam byłam zbyt oszołomiona wszystkim i... to stało się tak nagle. Nie pamiętam nic z tego momentu. Jedynie ciała dwójki najważniejszych dla mnie osób skąpane w blasku świec które rzucały na nich zaraz po tym wszystkim. Uciekłam tak bez słowa.
-Sakura... przykro mi.
Po polikach Sakury spłynęły łzy cierpienia. Ostatnie zdanie wypowiedziała ledwie słyszalnym głosem dławiąc się płaczem. Było w niej tyle emocji. Poczuła niesamowitą ulgę, że zaraz będzie mogła komuś w końcu to powiedzieć.
-Ten piekielny morderca jak odchodził upuścił mały wisiorek.... pamiętam jego twarz do dzisiaj i nigdy go nie zapomnę. Zawsze chciałam go zatłuc, własnymi rękoma zadać mu największe cierpienie na jakie byłoby mnie stać, aby je zadać. Myślałam każdymi dniami i nocami o tym jak zadać mu najwięcej bólu w jak najdłuższym czasie. Myślałam jak zadać mu rany , aby zobaczył czeluście męczarni na które sobie zasłużył.Byłam pewna, że jak dorosnę znajdę go żywego i.... zadam mu ostateczni wyrok. Ale najwyraźniej nie zdążyłam i mam nadzieję, że wybaczysz mi i zrozumiesz dlaczego tak myślałam i postanowiłam.
Pokazała małą klepsydrę. Oczy Temari rozszerzyły się do granic wytrzymałości.
-Nie możliwe.-Sięgnęła pod swoją koszulkę i wyjęła identyczny.-Takie same. Każdy w mojej rodzinie je miał. Ojciec zawsze robił je sam dla swoich dzieci, a my będziemy musieli zrobić to samo dla swoich i tak dalej. Sakura nie chcesz mi chyba powiedzieć, że...
Urwała na widok różowo włosej. Obraz czystej nędzy i rozpaczy. Małe krople spadały jej z twarzy na świeżą, zieloną trawę. Uczucia które grały rolę w tym wszystkim zdecydowanie górowały nad jej psychiką.
-----------------------------------
Krótki, wprawdzie o niczym ale jest;D
Nie którzy w komentarzach pisali o tym że ,ojciec Gaary zabił rodziców Sakury''. To na pewno moja wina bo nie opisałam tego za dobrze i właśnie tutaj chciałam was naprostować otóż jeśli ktoś wróci się do rozdziału 1 może jak się głębiej wczyta zauważy że jest opis jak ojciec zabija klan a rodzice padają z względu na wyczerpanie po zapieczętowaniu demona. Ale i tak biorę winę na siebie bo jestem w pełni świadoma tego że nie za dobrze i jasno było to opisane;D
Dziękuje wszystkim czytającym;*
~Emm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz