sobota, 1 lutego 2014

,,30''-Przez noc, drogą do świtu.

Z góry przepraszam za błędy powtórzenia, interpunkcję itp. oraz jeśli komuś to nie przypasuje ale nwm urazi za niektóre słowa :D

Błędy... nie ma człowieka który ich nie popełnia. Błędy nazywane przez nędzną ludzkość tylko kolejnym doświadczeniem. Jednym z najgorszych jest fakt, że nigdy nie przewidujemy burzy w ten najpiękniejszy czas... Burzy, która dopadnie każdego z nas jak szczęście, smutek, zgroza, miłość czy śmierć. Zjawisko niszczące cały nasz świat, ciało, a przede wszystkim duszę skrytą w najciemniejszych zakamarkach osobowości, którą wszystkim okazujemy. Osobowość? Kolejne pytanie.... Osobowość nas utożsamia z naszym ciałem o którym, każdy kiedyś zapomni.
-Idioto!-kolejne szklane naczynie rozbiło się o ścianę i rozsypało się w drobny mak. Ból w głowie będący niczym żar palący ciało doprowadzał do obłędu.- Zachciało mi się okazywania uczuć!-Kolejny krzyk i kolejne drogocenne ozdoby leżące porozbijane na podłodze. Pokój wyglądał powoli jak pole ciężkiej bitwy. Otworzył z trudem okno i zaciągnął się dwa razy świeżym powietrzem. Przyłożył dłoń do czoła ścierając z skroni grube krople potu.  Wdech i wydech z przymkniętymi powiekami. Zacisnął ręce na drewnianej framudze okna, słysząc dźwięk łamiącego się drewna puścił. Nagle wyglądając zza okna zobaczył dwie znajome twarze. 
Różowe włosy powiewające leniwie na wietrze, przykuły jego spojrzenie. Zaraz obok niej szedł rozgadany blondyn. Miał ochotę się roześmiać widząc poirytowana twarz dziewczyny. Nagle odwróciła się do niego i złapała za ramiona. Gaara jedynie wytężył słuch.
-Naruto-spojrzała w jego niebieskie oczy.-Śpieszę się, możemy porozmawiać troszeczkę później.-uśmiechnęła się, a ten tylko przytaknął.-Kocham cię Naruto.-złożyła pocałunek na jego czole.
Spuścił głowę cicho przytaknąwszy odwrócił się i ruszył w stronę domu.
Sakura odprowadziła wzrokiem przyjaciela, po czym objęła się własnymi rękami. Zawsze czuła się przy nim jak przy najbliższym bracie i za takiego go uważała. Nieświadoma tego co robi podniosła głowę wyżej w stronę jednego z najbardziej zadbanych domów. W jednej z witryn okiennych napotkała turkusowe spojrzenie. 
Kiedy podniosła wzrok serce zabiło mu jeszcze mocniej. Miał wrażenie, że słychać je, aż tam na dole. Przepełniony gniewem, który go wypełnił po ujrzanej sytuacji. Dlaczego poczuł nagle taki gniew? Nienawiść? Mierzyli się spojrzeniami, a on miał wrażenie nijakiej, niemej więzi między nimi. Ponownie zacisnął dłonie na framudze okna.
Miała ochotę do niego pobiec, poczuć jego dotyk i silne ramiona na swoich plecach. Usłyszeć ponownie jego szept i wplatając palce w jego włosy. Zniknął w głębi ciemnego pokoju. Poczuła jakby została spoliczkowana.
Skierowała swoje kroki w stronę wejścia do budynku. Przed samym przekroczeniem progu zatrzymała się gwałtownie i spojrzała w stronę wielkiego szpitalu. Tam mogą być ranni i to przez nią, przez to że nie mogła, nie umiała się powstrzymać, opanować. Spuściła głowę w dół. W końcu on tez mógłby być ranny, walczył z nią. Pamiętała każdy atak przypuszczony na jego osobę. W szpitalu jest wiele specjalistów, a on siedzi tutaj sam bez żadnej pomocy. Odsunęła się od drzwi i ruszyła ponownie w stronę budynku z wielkim czerwonym krzyżem. Po kilku krokach zacisnęła ręce w pięści i przystanęła. Walka tocząca się pomiędzy rozumem, a jej chęcią pomocy powodowała zamęt. Odwróciła się na pięcie i stanowczo przeszła przez próg budynku i ruszyła po schodach w górę. Kiedy stanęła przed wejściem do mieszkania cała pewność umknęła gdzieś daleko. Chciała zapukać jednak z tego zrezygnował. Przymknęła oczy i zaczerpnęła powietrza. Położyła dłoń na klamce i stanowczo nacisnęła.
Weszła do środka, gdzie ogarnął ją błogi spokój panujący w całym pomieszczeniu. Zasłonięte wszędzie okna pozbawiły uroku, który by nadawało światło. W zadbanym pomieszczeniu było widać pewną rękę Temari. Rozejrzała się w okół, pomimo pozytywnych elementów całość wydawała się być przytłoczona i owiana smutkiem. Z zamyślenia wyrwał ja dźwięk tłuczonego szkła i huk czegoś co spadło gwałtownie na ziemię. Podeszła wolny krokiem do jednych z sypialnianych drzwi. Ponowny hałas spowodował impuls. którym się pokierowała i otwierając drzwi weszła gwałtownie do pokoju. to co zobaczyła o mało nie zerwało jej z nóg.
Otworzone okno sprawiało, że do pomieszczenia wpadało pełno światła, które odbijało się od leżącego wszędzie potłuczonego szkła. Wesołe kolory, wydobywające się z tych ostrych kawałków przypomniały jej pewną zabawkę z dzieciństwa. Szafki były to połamane to przewrócone, z ścian znikły obrazy leżące teraz na ziemi. Puch z kołdry i poduszki latał delikatne poruszany wiatrem, a samo łóżko przemieniło się w parę małych drzazg i trochę większych pieńków. Przy lewym rogu pokoju stał mężczyzna tak jakby bał się światła wydobywającego się zza okna. Zrobiła krok w jego stronę, nagle żyrandol spadł tuż przed jej twarzą. Zrobiony z małych krysztalików rozsypał się na małe drobinki. Siła upadku sprawiła, że niektóre odprysnęły od ziemi wbijając się w skórę różowowłosej. Poczuła piekący ból zadany małymi ostrymi kawałeczkami... zignorowała go ponownie przenosząc wzrok na osobnika stojącego nieopodal.
-Zostaw mnie...-wyszeptał cichym głosem. Widząc że nadal się zbliża dodał-Po co przyszłaś?
Słysząc jego cichy głos i pytanie przystanęła spoglądając na swoje dłonie.
-Sama nie wiem.
Podeszła jeszcze bliżej, gdy on w tym czasie osunął się po ścianie.
-zostaw mnie... nie powinnaś tutaj przychodzić nie teraz.-powiedział, a gdy stanęła nad nim chcąc przykucnąć krzyknął.-Idiotko! słyszysz mówię, abyś stąd poszła!-Wstał i zamachnął się ręką, dodał.-Zjeżdżaj! Pojebany bachorze! No już!
Wyszedł z cienia i stanął w blasku słońca, teraz ujrzała go w całości. Z pobrudzonych ramion spływały gdzieniegdzie maleńkie strużki krwi z ran, zapewne powstających w wyniku porozbijanych przedmiotów. Zmęczenie o którym świadczyła sama istota jego twarzy było ogromne, a przez turkus oczu przebiegał ból i cień wywoływany przez demona. Zacisnął pięści i ponownie uniósł głos podchodząc do niej bliżej, gdy ta z każdym jego krokiem robiła krok w tył.
-Głucha jesteś! Do cholery wynoś się!- podniósł jedną z zaciśniętych rąk i wycelował w jej twarz.
Uderzenie było silne, jednak lądując na ziemi pokaleczyła sobie jeszcze bardziej dłonie. Zakrwawioną rękę przyłożyła do uderzonego przed chwila policzka zostawiając na nim czerwony ślad.Wstała niezdarnie i spojrzała na Kazekage. Widziała jego obłęd w oczach i dobrze wiedziała jak się teraz czuję. Jeszcze ledwie godzinę temu czuła się tak jak on. Strach, brak władzy nad własnym ciałem. Podeszła do niego chwiejnym krokiem. Odtrącił ją znowu, tym razem nie upadła. Spojrzała w jego oczy z delikatnością, której przedtem w niej nie widział.
-Przestań! Spieprzaj słyszałaś!-wykrzykiwał jej prosto w twarz.
Ukłucie, które poczuła gdzieś tam w głębi swojej duszy pokierowało jej ciałem. Stojąc teraz naprzeciwko niego przyłożyła mu poplamioną krwią dłoń do policzka. Chciał ją ponownie odtrącić jednak mu nie pozwoliła. Położyła drugą i spojrzała jeszcze głębiej w tęczówki. Poczuł jak odpływa cały gniew, a demon uspokaja się poskromiony jakąś dziwną energią, cała reszta przepełniła się nią, chłonąc jak gąbka wodę.
-Spokojnie... jestem tutaj.-wyszeptała tak, że nawet on ją ledwo co usłyszał.
Gdyby ktoś ich obserwował mógłby widzieć scenę jak z pięknego filmu. Podkład muzyczny byłby delikatny, kiedy ci dwoje stojąc tak na środku spustoszonego pokoju patrzą sobie w oczy i kładą oblepione krwią dłonie na polikach pozostawiając sobie wzajemnie czerwone ślady.
Nagle efekt muzyczny ,,wybucha'' w intensywnie kolorowych i szybkich dźwiękach kiedy łączą wzajemnie swoje wargi, niczym wygłodniałe zwierzęta. Poczuła muśnięcie , z początku lekkie. Rozchylając swoje usta pod jego naciskiem. Stwierdziła, że wbrew własnej woli topnieje w jego objęciu, oplotła jego szyję dłońmi i zatopiła długie place w czerwonych włosach przysuwając się jeszcze bliżej. W jednej chwili iskra zamieniła się w płomień. Poczuła jak emocje wypełniają ich ciała, pocałunek którego chciała-więcej i mocniej. Nie zwracała uwagi na nic, zatracona w szumienie własnej krwi, odurzona uczuciem nieważkości.
Gaara wyplótł ręce z jej włosów zsuwając je na kark, a następnie na łopatki. Przydusił ją do siebie mocniej. Ledwo łapali oddech, jednak nie przerywali, każde łakome bliskości drugiego. Delikatnie przygryzł jej dolną wargę, na co zareagowała przyjemnie wczepiając swoje palce w jego koszulkę. Rytmy serc się zgrały, a oddechy pojednały się z sobą. Słodki smak warg przechodził przez ich ciała. Namiętny pocałunek przypominał taki, którym obdarowują się pierwszy raz prawdziwi zakochani w sobie kochankowie. Czas zatrzymał się w miejscu, żadne z nich nie miało najmniejszej ochoty się odsunąć. Podniósł ją powalając opleść nogami swoje ciało. Szedł powoli w stronę ściany, docierając do niej przywarł dziewczynę i ponownie zagłębili się w namiętnym pocałunku, łącząc z sobą języki w przedziwnym i niezrozumiałym tańcu.
-Gaara! jesteś w domu?-z korytarza dobiegł krzyk Temari. Kazekage zaklął w duchu odchodząc od różowowłosej.
-Jestem.-powiedział spoglądając głęboko w zielone oczy.
-Co do cho... Gaara!-ponowny krzyk Temari po zobaczeniu sypialni chłopaka rozległ się po całym mieszkaniu, jakby zupełnie nie zauważyła przyjaciółki.
-Posprzątam...-odparł a na widok jego miny i przewrócenia monotonnie oczami Sakura pragnęła wybuchnąć śmiechem.
-Sakura? co tutaj robisz?-zapytała dopiero teraz ją zauważając.
-Przyszłam podziękować twojemu bratu za pomoc.-powiedziała niewinnie, na co blondynka tylko rozszerzyła oczy wzruszyła ramionami wychodząc oszołomiona z pokoju.
-Daj.- wzięła jego pokaleczone ręce i po chwili po małych rankach nie było śladu.
-Idź stąd.-stanowczy, chłodny głos.
-Co? Ale...-jej słowa ginęły, zostając w gardle.
-Słyszałaś? Zmiataj stąd szmato.-patrząc w jego oczy zobaczył chłód,jakby nic się nie wydarzyło. Płomień, którym przed chwilą się dzielili zgasił się momentalnie.- Jestem przez ciebie słaby. ulegam ludziom, górę biorą nade mną rzeczy, które wcześniej nie miały prawa głosu w mojej osobie. Zjeżdżaj!
Krzyk i słowa, którymi została potraktowana przed chwilą rozdarły ją na miliony kawałków. Ominęła go szybkim krokiem ukrywając łzy i wybiegła z pokoju. Szybkim krokiem przecięła korytarz.
-Sakura nie zostaniesz? Zrobiłam herbatę i ...
Nawet nie usłyszała odpowiedzi. drzwi zatrzasnęły się z wielkim hukiem, a różowowłosa osóbka zaczęła biec.... uciekać. Dlaczego nie posłuchała siebie na początku i nie poszła pomagać w szpitalu? Dlaczego tak cholernie to ja bolało, chociaż wypierała się uczucia nad którym ostatnio tyle rozmyślała? Dlaczego  pozwoliła siebie, aż tak zranić i poniżyć? W biegu otarła łzy i ruszyła do pierwszego celu podróży.
-Zmarnowałam tyle czasu....-karciła siebie cichym szeptem.
Przy samym wyjściu do wielkiego budynku zderzyła się z jakąś osobą. Podnosząc wzrok ujrzała dobrze jej znana sylwetkę.
-Lee?-zapytała trochę zdziwionym głosem.
-Ooo Sakura. Cześć.-posłał jej życzliwy uśmiech, którego nie dało się odwzajemnić-śpieszysz się?
-Tak jakby-powiedziała wstając przy pomocy jego dłoni-muszę znaleźć Tsunade i pomóc..
-Słyszałem co się stało-spuściła głowę.-Ej uśmiechnij się. To nie twoja wina, nikomu nic się nie stało wszyscy zdrowi już w swoich domach.
-Naprawdę?
-To jak... widzę, że się już nie śpieszysz.
-chyba nie..-powiedziała oddychając z ulgą na wieść że nic nikomu się nie stało.
-Przejdziemy się?-skinęła głową-pokażę ci coś.
Ruszyli w stronę wielkich rzeźb w dużej skale. Przemierzali razem drogi Konochy zapełnionymi ludźmi: starszymi, dziećmi, nastolatkami. Zwykły nijaki dzień. W końcu stanęli przed rzędem długich schodów.
-I zamierzasz tam wejść?-spytała zaczynając się śmiać.
-I ty też.-otworzyła czy szerzej jeszcze raz przyglądając się wielu stopniom. Wzruszyła bezradnie ramionami i ruszyła za krzaczastobrwistym. Na samej górze zdyszana opadła na zielona trawę.
-po jakie licho Lee... tutaj wchodziliśmy?-mężczyzna jedynie się roześmiał pomagając jej wstać.
-A teraz powiedz mi czy nie było warto?
-------------------------------------------------------
Nie jestem pewna czy komukolwiek sie spodobało.
~Emm.

1 komentarz:

  1. Za nami już 30 rozdziałów, a ten dalej pieprzy swoje... Chyba nasz Gaara potrzebuje dobrego psychiatry :) Najpierw sam chce buzi-buzi a później każe się wynieść- ja na miejscu Sakury bym mu zasadziła kopa w dupę. :)
    U mnie jak widać zastój w pisaniu, mam nadzieję że nie potrwa długo :)

    OdpowiedzUsuń